POEME ROMÂNEŞTI ÎN LIMBI STRĂINE: Cassian Maria SPIRIDON

 

Es ist die stunde um die das flugzeug vorüber fliegt

ich bin von kühle umfasst/ die grillen singen

über hügeln und häusern/ um zehn uhr nachts

fliegt das flugzeug vorüber

am rande der welt

hier/ wo die sterne geordnet sind

habe ich mein leben mit knoten umgeben

immer ein anderer drängt mich/ und beengt mich

wie meerestiere in zugnetzen

 

in luftschlingen gefangen

nur du und das netz verstehen es

ein arm entknotet sich auf der lebenslinie

und schießt

kugel um kugel

 

es ist die stunde um die das flugzeug vorüber fliegt

tauben streifen/ durch die luft

und grillen/ mit zirpenden vorderfühlern

erfüllen die nacht

 

Sie sind schwindlig

die sonne sinkt/ taucht in die rumänische ebene

die gelb gewordene/ nach der ernte

sanft/ zufrieden gestellt breitet sie sich unter dem letzten strahl

wie eine frau erfüllt von einer geburt

 

unter dem langen arm des herbstes

tränenbeschwert

treten wir über die wunde die der abend ist

angeweht von kommender kälte

barhäuptig/ wie gefolge

in die arme der bleichheit aufgenommen

oben steigt/ schneidend

die sense des mondes

 

bald

wie puderzucker/ auf die schollen

fällt schnee

und riesige furchen/

endlos in ihrer länge

scheinen scheiben/  der hochzeits-

torte Geeas zu sein

/ in kälte erstarrt

sind sie schwindlig

wie körperlos

 

* * *

auf den wegen des lebens verirrt

als ob sie rehböcke seien

verloren wie die letzte zeile

die zu schreiben er nicht mehr geschafft hat

auch nicht dazu sie wenigstens zu diktieren

der schöpfer des gedichts

verloren/ wie jeder mensch/

auch die traurigkeit will

meinen schirm nicht halten

ebenso wenig die freude/ die leicht entflammte

 

übrigens welcher augenblick aus dem kleinen vorrat

soll verschwendet werden

wenn unsere schatten kürzer geworden sind

mit einem kopf/ von roter sonne

und wir uns benehmen/ so wie man sieht

wie auf den wegen des lebens verirrte

wie es

planeten waren und bleiben auf der Milchstraße

 

wo mein fleisch und mein herz sind

von deinen händen zerdrückt

auf denen pflastersteine ihren platz finden

 

zwischen eisernen schranken

geschwächt erhebt sich rethorik

 

was ist das leben heute und morgen

 

Tanz im spiegel

sie kommen in formation/ in dirigierter bewegung

paare/ paare

erscheinen in spiegelfenstern und verschwinden

 

bitter und lieb

blut und wein

in verdursteten gewässern

finden versöhnung

in feuerwerk und bunten gedanken

 

der Mond/ in vollem licht

verrät geheimnisse in fremder fahlheit

/ mantel aus staub/ dunkelbläulich

 

ich beisse in die rote frucht

des schmerzes

verherbstliches fleisch/ des einsiedlers

 

die wege sind lang

für

schritte welche sich im weinrausch überschwemmen

mit traurigkeit

 

Traduceri în limba germană: Mircea M. Pop şi Joachim Schwietzke

 

* * *

tego wieczoru myślę

oboje będziemy piękni

z rękami jak łodygi

z rozgrzanymi plecami

jak jesienią albo latem

ocieniający deszcz

opadnie w swej tonacji

 

przeszłaś przez krainę

marzeń

niczym światło

przez pąki

stopami z krwi i kości

na twojej drodze

unoszą się ukryte

w koszuli zapachy/ falują

jak królowa nocy

myślę że w piersi będą biły

te same serca

tak samo

piękni/ w tej chwili

w tym sezonie życia

będziemy się kochać

zmęczonymi łzami

* * *

tobie

słońce wyznacza o świcie

daleko ciągnącą się

ścieżkę/ wyłożoną złotymi ćwiekami

wzywa cię/ niczym stopy wyszkolonego

fakira [od niezliczonych gwoździ/ błyszczących

przepełnionych światłem]

byś nią kroczył/ nieśmiało

długi rząd cyprysów

rozumiejących żar

patrzy na drogę ognia

którą Helios wyściela

wśród ostrych/ butnych stoków

karbowanych białym kamieniem/ wulkanicznym

 

czerwona ziemia/ oliwkowych drzew

czuwa na straży długich rogów

/ minojskiego byka

w cieniu góry

która się wznosi

dokładnie/ jak mur twierdzy

wyznacza/punkt po punkcie/

kwadrat/ prostokąt

ugór urodzaju

błogosławiony spojrzeniem Demeter

opiekunki pochodni

matki Persefony/ nosicielki wiosny

 

wspinający się Helios

zabiera

kobierzec tak dostojnie rozścielony

za namową Aurory

nie wysyła już/ obojętny

swoich oślepiających fal

 

pozostawiając cię na krańcu nadziei

kochająca Eos przywróci blask

 

* * *

na Ostatniej Wieczerzy

mnie nie będzie

nie będę łamał chleba

nie będę kosztował wina

ciało i krew Twoja

nie zaspokoi mojego głodu i pragnienia

ciało i krew Twoja

ciało i krew Twoja

jestem ciałem i krwią Twoją

 

* * *

byłem i widziałem

dom Talesa

miasto całe w ruinie

gdzie stawiał kroki

w Milecie w Azji Mniejszej

 

na greckiej Agorze w starych Atenach

gdzie niegdyś głośno rozprawiali Sokrates Platon

i tylu jeszcze

spostrzegłem kamień oraz miejsce gdzie

najważniejszy uczestnik dialogów Platońskich

wychylał kielich

 

byłem w domu w Weimar

w ogrodzie pełnym drzew

różnorodnych kwiatów i ławek

niezbędnych do odpoczynku

wszedłem do małego pałacu

z bogatą biblioteką

i wieloma starymi posągami

z małym pomieszczeniem gdzie tronowało

dosyć krótkie łóżko

w sypialni Goethego

pozostawione zupełnie jak przy ostatnim pożegnaniu

kiedy lokator mówi tym w pobliżu

Mehr Licht!

 

I w domu wielopiętrowym

w którym Schiller napisał Don Carlosa

oraz pozostałe liczne strony

u Nietzschego w kraju Turyngia

na szczycie wzgórza

w willi gdzie przeżył ostatnie chwile

starości

w Hordou Humuleşti Ipoteşti albo Lancrăm

miejscach szczęśliwych narodzin

i w wielu słynnych domach

znajdujących się w Paryżu Lizbonie Stratford…

byłem podziwiałem

ale

kto do domu ze wzgórza Galata

do miasta w Mołdawii

zajrzy

kiedy moje kości głęboko zasną.

 

* * *

dajcie mi niebo

albo dajcie mi duszę

abyście zobaczyli jak zmienia się w gwizd

dajcie mi więcej

cięższe

i nieskończone podarunki i męczarnie

abyście zobaczyli jak szybko znikają

jak mieszczą się tylko we mnie

w Oceanie łez

zgromadzone są wszystkie życzenia

małe słowa

i duże rozmowy

po tym jak przemierzyłeś nieskończoność

przez konające trawniki snu

naprzeciwko otwiera się szeroko

cała nieskończoność.

Traduceri în poloneză de Bartosz Radomski